04 kwietnia 2014

Wszystkie drogi prowadzą do Lipska

W każdym razie prowadziły, gdy w mieście odbywały się Międzynarodowe Targi Książki. Po dwudniowej wizycie na targach lipskich mam wrażenie, że w mieście zmieniono zasady ruchu, odwrócono ogólnie przyjęte marszruty, wszystkie środki komunikacji, jak i wszystkie piesze wycieczki skierowano do centrum targowego, w którym trwały targi.

Co zapamiętałam z Lipska?

Ogrom hal, ból nóg, mnogość wystawców i zwiedzających oraz coś, czego chyba nie potrafię ubrać w słowa… niewymuszona przyjazna (przyjemna?) atmosfera, magia miejsca (genius loci?). Gdyby mi przyszło najkrócej scharakteryzować Targi Książki w Lipsku, powiedziałabym, że to miejsce, w którym chce się być czy też raczej pobyć…

W myśl zasady, że jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów, poniżej zamieszczam parę zdjęć. Może uda Wam się wyczuć tę nie do opisania niezwykłość targów.


W Lipsku wiosna ubiera drzewa w książki.



Landszafcik z centrum targowym w tle.



Budowanie świadomości marki – lipskie oko everywhere.



Say good bye to reality – wchodzimy!



Zaczarowany ołówek, zaczarowany dorożkarz i zaczarowany koń.


Czytelnicy w Lipsku wyglądają nieco inaczej…


Cisza zaklęta w słowach.



Z książką będziesz szczęśliwszy, szczęśliwszy będziesz z nią…



Nie wszystko musi być na płasko.



I doszliśmy do ściany.



Targowe menu postawiło nas na nogi.



Dotąd nie możemy wyjść z zachwytu.

1 komentarz:

  1. Żałuję, że nie wybrałam się na te targi, kiedy mieszkałam bliżej Lipska. Teraz, z Bawarii, już trochę za daleko, choć zawsze z ciekawością śledzę to wydarzenie w blogosferze.

    OdpowiedzUsuń