Co zapamiętałam z Lipska?
Ogrom hal, ból nóg, mnogość wystawców i zwiedzających oraz coś, czego chyba nie potrafię ubrać w słowa… niewymuszona przyjazna (przyjemna?) atmosfera, magia miejsca (genius loci?). Gdyby mi przyszło najkrócej scharakteryzować Targi Książki w Lipsku, powiedziałabym, że to miejsce, w którym chce się być czy też raczej pobyć…
W myśl zasady, że jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów, poniżej zamieszczam parę zdjęć. Może uda Wam się wyczuć tę nie do opisania niezwykłość targów.
W Lipsku wiosna ubiera drzewa w książki.
|
Landszafcik z centrum targowym w tle.
|
Budowanie świadomości marki – lipskie oko everywhere.
|
Say good bye to reality – wchodzimy!
|
Zaczarowany ołówek, zaczarowany dorożkarz i zaczarowany koń.
|
Czytelnicy w Lipsku wyglądają nieco inaczej… |
Cisza zaklęta w słowach.
|
Z książką będziesz szczęśliwszy, szczęśliwszy będziesz z nią…
|
Nie wszystko musi być na płasko.
|
I doszliśmy do ściany.
|
Targowe menu postawiło nas na nogi.
|
Dotąd nie możemy wyjść z zachwytu.
|
Żałuję, że nie wybrałam się na te targi, kiedy mieszkałam bliżej Lipska. Teraz, z Bawarii, już trochę za daleko, choć zawsze z ciekawością śledzę to wydarzenie w blogosferze.
OdpowiedzUsuń